Premiery kinowe w czerwcu 2017 r.
Wracamy do starej formuły - po jakże znaczącym egzaminie dojrzałości moim głównym zajęciem pozostało zgłębianie naukowych pozycji dotyczących kształcenia zintegrowanego, a resztę czasu mogę przeznaczyć na niezwykle istotny rozwój osobisty. Ciekawe, gdzie mnie ów rozwój zaprowadzi. Oby nie w ślepą uliczkę.
Problem tkwi w tym, że wciąż zastanawiam się, komu przyszło do głowy, aby nadawać tym egzaminom tak wielkie znaczenie. Chciałam się podzielić obserwacją, że pod koniec życia nikt już o tym nie będzie pamiętał. Tego nas uczą filmy (powinno życie, ale ono jest niesprawiedliwe) - liczy się, czy wyciągamy jakiekolwiek wnioski z każdej porażki i czy podejmujemy jakiekolwiek starania, by być dobrymi ludźmi. Tyle ze wstępu.
Miałam jednak napisać choć trochę o premierach filmowych - jest to zestawienie subiektywne, żeby nie było zastrzeżeń.
2 czerwca:
"Miss Sloane" (polski tytuł - Sama przeciw wszystkim)
Tytuł brzmi bardzo feministycznie - pewnie spotkamy się w tym filmie z heroizacją niezależnej jednostki, choć kto wie. Po amerykańskim kinie nie spodziewałabym się zbyt wiele.
Poszłabym na ten film, ze względu na samą Jessicę Chastain - prywatnie jest to przemiła osoba (kto był na premierze "Azylu", ten wie), wystąpiła w "Drzewie Życia" Terrence'a Malicka, dlatego jestem ciekawa jej kolejnej odsłony.
"Sieranevada"
O rodzinnych sporach na stypie. To krótkie streszczenie ukazuje zarzewie problemu. Chociaż - czy można nazwać kłótnię problemem? Jeżeli spór pozwoli wyjść rodzinie z obłudy i spojrzeć na rzeczywistość innym okiem - nie ma w tym nic złego. Gorsze jest milczenie, niedomówienia bądź tchórzostwo w przyznawaniu się do błędu.
Ze względu na aspekty psychologiczne i dydaktyczne, chętnie bym ten film obejrzała. Dodatkowo - zachęcający czas trwania (prawie 3 godziny! Dla mnie to argument nie do przebicia!). Bynajmniej nie żartowałam - siedzenie w kinie to dla mnie najprzyjemniejszy sposób spędzania wolnego czasu.
"Ma vie de Courgette" ("Nazywam się Cukinia")
Mądry film animowany, nie tylko dla młodszych, ale i dla dorosłych. Jeden z najbardziej docenianych tytułów na Warszawskim Festiwalu Filmowym. O historii pewnego chłopca, który zamieszkuje w domu dziecka.
Zawsze doceniałam takie filmy - gwarantują uruchomienie wrażliwości u najtwardszych (chociaż nic nie przebije "Mojego przyjaciela Hachiko"), pozwalają spojrzeć na świat z perspektywy dziecka, co czasem przydaje się każdemu i - przede wszystkim - uczą.
"Teesklejad" ("Gra pozorów")
Jedno małżeństwo zostaje niepotrzebnie zaproszone do życia drugiego i zaczyna się robić niebezpiecznie. Trochę wygląda mi to na wariację "Funny Games" Michaela Hanekego. Kolejny film z gatunku "home invasion". Ale... wyróżnia go fakt, że został wyprodukowany przez naszych nadbałtyckich sąsiadów, czyli Estonię, Łotwę i Litwę. Może więc być ciekawie.
9 czerwca:
"Hjartasteinn" ("Serce z kamienia")
O historii przyjaźni dwóch chłopaków, gdzie jeden okazuje się być zakochany w swoim najlepszym przyjacielu. Biedaczysko. Obawiam się, że film raczej należy do tej przygnębiającej kategorii. Trzeba tylko liczyć na to, że nasz bohater nie powieli losu Wertera.
"Fai bei sogni" ("Słodkich snów")
Sentymentalne kino włoskie. Mężczyzna po latach poznaje sekrety dotyczące życia swojej matki.
16 czerwca
"Une Vie" ("Historia pewnego życia")
Czy raczej "Historia pewnego nieudanego małżeństwa". Ku przestrodze. Obejrzałabym ze względu na pracę operatorską.
"La tortue rouge" ("Czerwony Żółw")
Kolejny film animowany z przesłaniem, zdobywca nominacji oscarowej.
"Jonathan"
I znowu film o wyjaśnianiu rodzinnych tajemnic. Do schorowanego mężczyzny przybywa jego stary przyjaciel, chętny do podjęcia opieki nad nim. Fajnie mieć takich przyjaciół. Ale ciekawe, co z tego wyniknie w samym filmie.
"Old Fashioned"
O relacji staromodnego mężczyzny z kobietą, która ucieka przed przeszłością.
30 czerwca:
"Acquarius"
Mieszkanka villi Acquarius postanawia ocalić swoje miejsce zamieszkania, które pragną na swój sposób zagospodarować developerzy.
Problem tkwi w tym, że wciąż zastanawiam się, komu przyszło do głowy, aby nadawać tym egzaminom tak wielkie znaczenie. Chciałam się podzielić obserwacją, że pod koniec życia nikt już o tym nie będzie pamiętał. Tego nas uczą filmy (powinno życie, ale ono jest niesprawiedliwe) - liczy się, czy wyciągamy jakiekolwiek wnioski z każdej porażki i czy podejmujemy jakiekolwiek starania, by być dobrymi ludźmi. Tyle ze wstępu.
Miałam jednak napisać choć trochę o premierach filmowych - jest to zestawienie subiektywne, żeby nie było zastrzeżeń.
2 czerwca:
"Miss Sloane" (polski tytuł - Sama przeciw wszystkim)
Poszłabym na ten film, ze względu na samą Jessicę Chastain - prywatnie jest to przemiła osoba (kto był na premierze "Azylu", ten wie), wystąpiła w "Drzewie Życia" Terrence'a Malicka, dlatego jestem ciekawa jej kolejnej odsłony.
"Sieranevada"
Ze względu na aspekty psychologiczne i dydaktyczne, chętnie bym ten film obejrzała. Dodatkowo - zachęcający czas trwania (prawie 3 godziny! Dla mnie to argument nie do przebicia!). Bynajmniej nie żartowałam - siedzenie w kinie to dla mnie najprzyjemniejszy sposób spędzania wolnego czasu.
"Ma vie de Courgette" ("Nazywam się Cukinia")
Zawsze doceniałam takie filmy - gwarantują uruchomienie wrażliwości u najtwardszych (chociaż nic nie przebije "Mojego przyjaciela Hachiko"), pozwalają spojrzeć na świat z perspektywy dziecka, co czasem przydaje się każdemu i - przede wszystkim - uczą.
"Teesklejad" ("Gra pozorów")
9 czerwca:
"Hjartasteinn" ("Serce z kamienia")
"Fai bei sogni" ("Słodkich snów")
16 czerwca
"Une Vie" ("Historia pewnego życia")
Czy raczej "Historia pewnego nieudanego małżeństwa". Ku przestrodze. Obejrzałabym ze względu na pracę operatorską.
"La tortue rouge" ("Czerwony Żółw")
"Jonathan"
I znowu film o wyjaśnianiu rodzinnych tajemnic. Do schorowanego mężczyzny przybywa jego stary przyjaciel, chętny do podjęcia opieki nad nim. Fajnie mieć takich przyjaciół. Ale ciekawe, co z tego wyniknie w samym filmie.
"Old Fashioned"
30 czerwca:
"Acquarius"
Komentarze
Prześlij komentarz